GIFT
LECIM!
Nie pytajcie mnie, kim on jest, bo nie wiem. Grunt, że wygląda bardzo dziwnie. Nie, nie jest Gruntem, źle mnie zrozumieliście. To nie „Warcraft 2”, a trójwymiarowa platformówka z niezwykle cudacznym głównym bohaterem. I nie wiem, kim on jest… ale to już chyba mówiłem?
Mówiłem. Ale z pewnością jeszcze go nie opisywałem. Na szczęście gotów jestem nadrobić tą nieścisłość. Uwaga, jadę! Otóż zwierzak jest cały czerwony, jedynie podeszwy u stóp ma brązowe niczym niedźwiadek. Jest ponadto niewielki, ma niewiele ponad metr wzrostu, silne, pięciopalczaste dłonie i olbrzymi łeb. Jego czubek zdobią dwa włoskowate różki upodobniające całość zwierza do gościa z piekielnych czeluści rodem. W rzeczywistości jednak ów stworek nie ma nic wspólnego z szatanem. Dowód? Patykowaty krzyż, który dźwiga z sobą. Co prawda nie wykorzystuje go w celach propagandowych (tzw. dwudziestowieczne krucjaty, to jest krzewienie kultury katolickiej na podpitych terytoriach :), jednak opierając się na nim skacze dość wysoko, czasem też rozdaje owym kijem ciosy.
Zresztą – co ja was będę męczył. Spojrzycie na obrazki, na te wielgachne, żółciutkie oczy – czyż mogą one kłamać? Nie! Są niewinne tak jak ich właściciel. I dlatego właśnie sądzę, że bohater „Gift” jest w gruncie rzeczy poczciwym i sympatycznym stworkiem, który tylko przypadkiem został wplątany w całą tą aferę z grą komputerową… Nie chciał po dobroci, więc wzięli go siłą!
ODDECH
Najnowsze dziecko firmy Cryo („Atlantis 2”, „Devil Inside”, „Odyseja”) jest już nieomal na ukończeniu (a solucja doń, oparta na materiałach prasowych producenta, jest w nowym numerze Action Plusa). Gra pojawi się w polskich sklepach tuż przed Gwiazdką, co więcej, będzie spolszczona i całkiem niedroga. A opowiadać ma o niezwykłych przygodach wspomnianego czerwonego stworka. Wesolutki szkrab wędrować będzie przez kilkanaście skomplikowanych poziomów, najeżonych pułapkami, przeciwnikami i niekończącymi się labiryntami korytarzy.
Gra nie ograniczy się jednak do skakania z platformy na platformę, przemierzania mil komnat i pokoi, wreszcie naparzania krzyżem wszelkich napotkanych śmierdzieli. W „Gifcie” pojawi się bowiem magia. Nasz mały czerwony komuch zbierać ma w czasie swej wędrówki świecące kostki mana, które później przerobi na zabójcze dla niektórych zwierzaków światło, na dodatkowe życia czy jakże cenną energię życiową, której ubywa z każdym upadkiem.
Niewątpliwą atrakcją będą też mini-zagadki logiczne. Nasz rogaty stworek nie raz i nie dwa (razy) będzie musiał odnaleźć jakiś przełącznik czy inną dźwignię, przy pomocy której otworzy drzwi czy też włączy światło. Doda to grze posmaku przygodówki; zabawa nie ograniczy się bowiem do quake’owskiego mordowania niewiniątek tonami. Liczyć się będzie spostrzegawczość, zdolność logicznego myślenia i włażenia tam, gdzie się jeszcze nie było.
I ZNOWU LECIM!
Grafika „Gifta” jest naprawdę mocna. Znakomita animacja, wysokiej jakości tekstury, interesujący przeciwnicy i naprawdę poplątane lokacje to oczywiste zalety gry. Do tego dochodzi niezła gra świateł, tryb FPP przydatny do rozglądnięcia się po okolicy, wysoka jak przystało na platformówkę grywalność i naprawdę sympatyczny bohater… ale o nim już chyba było? Zresztą nawet jeśli nie było, to i tak nic nie powiem. Tak na dobrą sprawę to nie mam pojęcia, kim ów czerwony szkaradnik jest. Ma różki, ale nie jest diabełkiem, ma laseczkę w kształcie krzyża, ale o aureoli wokół główki może jedynie pomarzyć. Może to jakiś daleki krewny Cyrankiewicza? Sam nie wiem… Jeśli czegoś się dowiecie, dajcie znać, pliz! To naprawdę może być informacja na wagę złota!