GILBERT GOOFMATE AND THE MUSHROOM OF PHUNGORIA

Pamiętacie Księcia i Tchórza? Z pewnością tak. Kilka miesięcy temu magazyn GRY opublikował pełną wersję tej znakomitej przygodówki firmy Metropolis. Znów zagłębiliśmy się w tajemniczy świat baśni stworzony przez znanego dziennikarza i pisarza Jacka „Randalla” Piekarę, znów błąkaliśmy się od jednego ekranu do drugiego, wszystko po to, by posmakować tego piękna, jakie ofiarowują nam jedynie odręcznie malowane gry. Było miło.

Niestety, jak dowiedzieliśmy się podczas przeprowadzania opublikowanego na naszych stronach wywiadu, programiści z Metropolis tworzą właśnie RPG o nazwie Two Worlds i kolejna część Księcia i Tchórza wcale nie błąka się im po głowach. Na nasze szczęście istnieje jeszcze szwedzka firma Prelusion, która od ponad trzech lat, to jest od 1996 roku pracuje nad grą o długim tytule Gilbert Goofmate And The Mushroom Of Phungoria.

Program ów już od swych początków zapowiadany był jako zwyczajna przygodówka adresowana do niewymagającej klienteli. Jej autorzy nie liczyli na sukces, chcieli zrobić coś, z czego mogliby być dumni, co da im zajęcie na długie zimowe wieczory (w końcu to Szwecja) i wcale nie będzie komercyjną orką na poletku „kasa być musi”.

Gilbert Goofmate już na pierwszy rzut oka przypomina wspomniany produkt Metropolis, a także skądinąd znane hity LucasArts zawierające się w trylogii Monkey Island. Grafika jest bardzo podobna, to znaczy płaska jak ściana. Gracz nie uświadczy w niej wszędobylskich elementów trójwymiarowych, które na nasze nieszczęście zaczynają dominować także i w tym gatunku. Miast nich na ekranie pojawi się blisko 6 tysięcy klatek animacji, 50 osobników odgrywających mniejsze i większe role w przygodzie, a także ponad 20 tysięcy linijek niepozbawionych humoru dialogów. Wszystko to ręcznie malowane, głownie tworzone (to jest przy pomocy zawartości mózgoczaszki) i wyglądające tak, że każdemu miłośnikowi klasyki ślinka zaczyna cieknąć po bródce…

Sama historia wydaje się być interesująca. Potężny czarownik Kam prowadził od lat rządy zła niszcząc i tak już podupadłą krainę. Wielu ludzi próbowało mu się przeciwstawić i rzucało mu w twarz rękawicę – wszyscy oni ostatecznie zawodzili, okazując się ludźmi tchórzliwymi, niegodnymi szacunku bądź też pozbawionymi umiejętności, sprytu czy determinacji, która mogłaby im zapewnić sukces. Pewnego dnia pojawił się młody chłopiec, miał na imię… zresztą nieważne. Grunt, że był nieziemsko odważny. Zadeklarował się bowiem, że stanie naprzeciwko Kima, że spróbuje go przechytrzyć i przegnać zło z królestwa. Jego pomocnikiem miał zostać gigantyczny grzyb rodem z Phungorii, miasta, w którym takowe grzyby trzymano. Grzyb ów od lat żył sam, co roku zaś zmieniali się jego opiekunowie, wybierani spośród ludu w trakcie tajnego głosowania. Bycie opiekunem grzyba było zaszczytem i Abraham Goodmate, który się nim ostatnio zajmował, był dumny ze sprawowanej funkcji. Niestety, kilka dni temu ktoś grzyba skradł. Abraham został zaocznie skazany na śmierć. Gilbert, jego wnuk, chcąc ocalić dziadkowe życie zadeklarował się, że znajdzie złodzieja, a grzyb sprowadzi nazad do miasta, tak aby bohater mógł stanąć do walki z okrutnym magiem.

Prawda, że interesujące i zakręcone niczym Reni Jusis (wiem – to nie to lato)? Miejmy nadzieję, że i gotowa gra wciągnie nas niczym najgłębsze bagno. Oby ją tylko do Polski sprowadzili…